Do Jeleniej Góry, pojechałam z moimi bratańcami. Było to zeszłego lata 2005 roku. Nie była to wycieczka zbyt długa, zaledwie trzy lub cztery dni. Zwiedzaliśmy licząc głównie na "prywatną komunikację samochodową" mojej kuzynki, tak aby zobaczyć jak najwięcej, chociaż zdecydowanie z większą przyjemnością włożyłabym na plecy plecak i pospacerowała po Karkonoszach.

Jednym z punków na naszej trasie był Karpacz, tak często wspominany przeze mnie z dzieciństwa, gdy jeszcze jako przedszkolak z moją mamą jeździłam do Borowic do wujka Michała i cioci Marysi.
[tu zamieszczę zdjęcie z Iwonką]
W Karpaczu jedną z atrakcji były drezyny, chociaż nastawiałam się, że będzie można przejechać się nimi dłuższy czas, okazało się, że było to zaledwie kilka minut, parę metrów "w te i nazad" ... hmm
Chwytliwe hasło przeczytane na jednej ze stron internetowych, okazało się być czysto reklamowym hasłem, ubarwiającym moje wyobrażenia i sprawiające odczucie, że przygoda na nas czeka, ale i tak nie żałuję wcale a wcale!
Chociaż trasa, która w moim wyobrażeniu miała przypominać "podróż", "wycieczkę" okazała się być jedynie kilkuminutową atrakcją to i tak mamy co wspominać!
na starej stacji oglądnęliśmy małą wystawkę
na zdjęciu z moją kochaną kuzynką Iwoną
ten bardzo miły gość pilnował porządku i bezpieczeństwa
konduktorzy trzej
Faaajnie powspominać :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz