czwartek, maja 26, 2011

Jak zobaczyłam Norwegię - krótkie resume

Norwegia, Norwedzy, kraj i ludzie, o których mało do tej pory słyszałam... piszę to prawie cytując słowa Leszka Dzięgiel w jego przewodniku „Norwegia”, który napisał w roku 1978, w nim „Aż dziw bierze jak mało wiemy o Norwegach, ich dziejach, kulturze i obyczajach”. Wiedziałam, gdzie Norwegia leży na kuli ziemskiej, słyszałam opowiadania o Trolach, oraz o tym że właśnie w tych stronach żyje najwięcej łosi. Tak naprawdę jednak... nie wiedziałam czego się spodziewać. Jechałam, bez nastawiania się na cokolwiek, bez nadziei na takie czy inne atrakcje.
Fot. Temawa
Zdj. Oslo

W Norwegii aktywnie przez życie
Wyczuwalny jest w tym kraju spokój, który być może wynika z aktywnego stylu życia Norwegów. W Norwegii jest tak, że na każdym kroku widać sport. Nie są to tylko skocznie jak w Holmenkollen, czy skocznia „mamucia” w Vikersund, ale również dużo i dobrze przygotowanych tras biegowych dla narciarzy. Na każdym kroku widać uprawiających nordic walking, wielu rowerzystów, ale również rolkarzy, biegaczy, wspinaczy. Sport uprawiają nie tylko młodzi, lecz również starsze osoby czas spędzają aktywnie i to jest chyba jedna z tych różnic w stosunku do Polski, które zauważyłam od razu.
Sporty wodne również odgrywają w tym kraju duże znaczenie. Praktycznie co drugi Norweg posiada żaglówkę lub jacht. Chociaż o tej porze roku nie widziałam tutaj kajakarzy, to w cieplejszej porze spodziewałabym się zobaczyć ich wielu.
Fot. Temawa

Jadąc samochodem, spacerując po Oslo i będąc w mniejszych miejscowościach - wszędzie widzę rzeźby figur sportowców, które są potwierdzeniem dla stylu życia Norwegów. Skoro nawiązałam już do figur i posągów jakie stawiają Norwedzy w miejscach publicznych to dodam, że jest to również element, który mi się spodobał. Nie znajdziesz w wśród nich zbyt wielu polityków, czy postaci historycznych, których losy są na tyle dyskusyjne, że co zmiany w polityce, to jedne opcje je burzą, inne budują. Najczęściej są to figury sportowców, zwierząt, akty oraz inne neutralne tematyki. Mnie osobiście bardzo się to spodobało.
Fot. Temawa
Zdj. narciarz biegowy - Król OLAV V
Na dogach bezpiecznie
Po drogach Norwegii jeździ się bezpiecznie, średnia prędkość to około 80km/godz i mało kiedy widziałam, żeby kierowcy się wyprzedzali. Przez cały tydzień, może z 5 razy widziałam ten manewr na drodze. Były to tylko sytuacje wyjątkowe. W Polsce kierowcy jeżdżą zdecydowanie szybciej, wyprzedzają o wiele częściej, dlatego też widząc ten manewr, podejrzenie jednogłośnie rzuciliśmy na... Polaków.

Tutaj w Norwegii, podobnie jak kiedyś w Londynie, podoba mi się również fakt, że pieszy na pasach, tak jak w kodeksie drogowym, tak i w rzeczywistości, ma pierwszeństwo. Gdy przechodzień zbliża się do pasów, kierowcy już się zatrzymują. Ja jednak zbliżając się do pasów i tak nie ufałam, przetrzymywałam kierowców na sekundy upewnienia się, mając doświadczenia z Polski. Myślę też, że dla "pieszego Norwega" polskie drogi mogą być niebezpieczne.

Fot. Temawa
Być może ta ostrożność na drodze nie wynika tylko z tego, że Norwedzy są dobrymi kierowcami, ale również z wysokich kar za wykroczenia drogowe... tak czy inaczej, bardzo mi się podoba ich styl jazdy samochodem.
Kolejna rzecz, która mi się podoba, bardziej estetyczna, niż związana z ruchem na drodze, to zauważalny brak reklam. W Polsce znaki drogowe trzeba wyłuskiwać z pośród bilbordów, natomiast w Norwegii problemu z tym nie ma żadnego. Jedyne znaki oprócz oznakowania drogowego, to informacja turystyczna.

Fot. Temawa
Jest jeszcze jeden estetyczny element w oznakowaniach Norwegii, który zwrócił moją uwagę, choć nie potrafię ocenić, czy jest to ulepszenie, czy też nie, a dotyczy on koloru seledynowego. Seledynowe są karetki, znaki przy robotach drogowych, busy szkolne i inne.

Jest też coś co mi się nie podoba. Jest to mianowicie sytuacja, kiedy pierwszeństwo na drodze ma pojazd wyjeżdżający z drogi bocznej, kierowca prowadzący ten pojazd ma również znak informujący go o pierwszeństwie, natomiast ten drugi kierowca, jadący "niby drogą główną” takiego znaku często nie ma i przed każdym skrzyżowaniem musi zwalniać, aby zerknąć czy przypadkiem ten na drodze „bocznej” ma jakiś znak, i czy przypadkiem nie musi go przepuścić.

Ciekawi mnie, za co Norwedzy dostają najwięcej mandatów, skoro nie jest to prędkość, nie jest wyprzedzanie w miejscach niedozwolonych? Więc za co...?

Porozumienie z naturą?
Fot. Temawa
Świadomość ekologiczna Norwegów stoi na wysokim poziomie. Przekonywałam się o tym co jakiś czas. Pierwszym być może drobiazgiem, ale drobiazgiem, który bardzo mi się spodobał był automat w supermarkecie do niszczenia wykorzystanych plastikowych butelek. Za zniszczone butelki dostaje się gotówkę, którą pani ekspedientka odlicza od zakupów, albo przeznacza ją na czerwony krzyż. Pewnie po części i dzięki takiemu rozwiązaniu, plastikowych butelek nie znajduje się na ulicy. Faktem jest również to, że zaśmieconych miejsc widziałam bardzo mało.

Fot. Temawa
Działaniem proekologicznym jest również używanie w miastach (myślę tutaj przede wszystkim o Oslo), pojazdów na energię elektryczną, dzięki nim mniej spalin wydostaje się do powietrza, którym oddychamy, a co za tym idzie, jest ono czystsze. Pojazdy te, mają swoje miejsca parkingowe, na których mogą również doładować swoje akumulatory.
Jedynym minusem, który zauważam jest w Norwegii duże zużycie energii elektrycznej, ale w porównaniu z plusami, myślę, że można im to wybaczyć. Energia elektryczna jest tam również z tego powodu wykorzystywana w większej ilości, że w zależności od pory roku, światła dziennego jest tam o wiele mniej niż w innych regionach Świata.

Co jeszcze mi się podoba
Norwedzy mają bardzo zadbane domostwa. Domy w przeważającej ilości drewniane, a dominującym kolorem jest ciemno bordowy brąz i biały. W domach na tradycyjny stary sposób małe okienka, a w nowocześniejszych większe, czasami nawet dużo większe. Podoba mi się również to, że Norwedzy mają domy zadbane, ale raczej skromne, nie inwestują w nie całych swoich oszczędności. Pieniądze przeznaczają natomiast w samochody i podróże i właśnie to jest w nich fajne, mam tak samo.
Fot. Temawa
Nie tylko w skansenach, ale również na norweskich wsiach nadal stawiane są drewniane domy, z grubej beli, na "kurzej nóżce". Nazwa ta została wymyślona przeze mnie, jeżeli jeszcze gdzieś się taka pojawi to będzie to tylko zbieg okoliczności i wynik podobnych skojarzeń. Dom "na kurzej nóżce" wziął się z tego, że budynki te, u podstawy są węższe, natomiast druga kondygnacja jest szersza i przez to sprawiają wrażenie właśnie domu "Baby Jagi".

Fot. Temawa
Niektóre chałupy na wsiach, ale również inne drewniane duże domy mają dachy pokryte trawnikiem, tak jak te blisko Holmenkollen. Nie jest to oczywiście zaniedbanie, lecz specjalna technika wykańczania domów przy ich budowie. Wygląda to przecudnie, szczególnie gdy trawa jest zielona.

Fot. Temawa
Piętrowe, bardzo duże budynki w górzystym terenie pozwoliły norwegom na wynalezienie jeszcze jednego praktycznego rozwiązania. Rozwiązania, które bardzo mi się spodobało, tzn. podjazdy do stodół. Podjazdy te zespolone z gruntem, czasami tworzące dodatkowe pomieszczenia, albo dodatkowe zadaszenie są bardzo praktyczne, ale i malownicze.

Fot. Temawa
Moją uwagę zwróciły na siebie również skrzynki pocztowe. Nie są wieszane tak jak w Polsce na drzwiach do domu, lecz zbiorczo na przodzie kilku domów. Są do tego celu przeznaczane specjalne tablice z daszkami.  Co ciekawe skrzynki te nie są zamykane, ot po prostu nie ma takiej potrzeby... i to jest fajne.

Norwedzy i ich duma narodowa
Na wielu, bardzo wielu podwórkach, nie tylko instytucji państwowych, ale przy zwykłych prywatnych domach również, stoją maszty z norweską flagą państwową. Podoba mi się to, szczególnie gdy pomyślę, jak to robią Polacy. Gdy jest państwowe święto flagi wywieszają na domach, w oknach, ale pilnują by zaraz na koniec zdjąć, by za długo nie wisiała. Czyżby się jej wstydzili? Gdyby tak jednak komuś przyszedł pomysł, aby na podwórku postawić maszt i wywiesić flagę, to dopiero byłby "obciach" wśród sąsiadów... jestem tego pewna. I właśnie tak kiedyś  zrobię postawię taki masz i... niech gadają :) mogą Norwedzy, mogę i ja :) ...choć tak co do dumy wiele miałabym ochotę w Polsce zmienić, ale staram się być optymistką. Ważne jest to, że jestem Polką i... chcę wierzyć, że będzie coraz lepiej. Tak sobie myślę nawet, że gdyby Polacy bardziej okazywali swój patriotyzm w codziennym życiu... ale to już temat na dłuższy oddzielny wpis do mojego bloga.

Czego nie spróbowałam i po co tam jeszcze wrócę
Do dzisiaj nie spróbowałam niestety tradycyjnej kuchni norweskiej, ale mam nadzieję, jeszcze mi się to uda, wiem na razie tylko tyle, że powinnam się w niej spodziewać wielu ryb. Podobno, tradycyjny posiłek Norwegów składa się czasami, nawet i z dwóch lub trzech dań rybnych. Rozpiszę się jednak o tym, jak już spróbuję ich kuchni.

Natomiast to czego mi jeszcze w Norwegii brakowało... to mojego chrześniaka Piotrka i kilku przyjaciół. Tak już mam, że jak jestem w miejscu, które mi się bardzo podoba, a właśnie takim miejscem jest Norwegia, to od razu myślę, kogo chcę w nie jeszcze zabrać.

Z podziękowaniami dla Patrycji i Pawła
za zaproszenie na ten wyjazd
oraz zorganizowanie go w każdym szczególe.
Dziękuję również Madzi za towarzystwo podczas podróży.
No i Zibi, Ciebie również szczerze pozdrawiam.

Do zobaczenia, kiedyś, w podróży, znów.
Temawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz