wtorek, lutego 05, 2008

Solina, Solina ... a na Solinie kurs żaglówką bez sternika

Za namową Igora rozszerzam moje opowiadanie z wyjazdu nad Solinę :)

"(...) o mało nie utopiłam mojego bratańca, gdy okazało się że wypuścili nas na pełne jezioro żaglówką .... ale bez sternika! a wiało tak silnie, że wypożyczalnie za wyjątkiem rowerków "czwórek" nie wypożyczały żadnego innego sprzętu ze względu na wiatr i fale(...)"



:) nasz wyjazd był wyjątkowo skąpy w słońce, było tak chłodno i wietrzno, że tylko pół godzinki w przeciągu kilku dni mogliśmy popływać w pław. Chcąc urozmaicić ten nasz wyjazd i zapewnić sobie rozrywki bardziej zajmujące niż spacer po plaży oraz "gnanie" samochodem po serpentynach dookoła Soliny :) wybraliśmy żaglówkę.

O umówionej godzinie zjawiliśmy się na pomoście, wsiedliśmy do wskazanej żaglówki, w której było już jedno małżeństwo, :) ... po chwili, gdy byliśmy już na pokładzie, żaglówkę odwiązano i puszczono na wodę :( Zaczęliśmy głośno informować, że nie ma wśród nas jeszcze sternika, ale nikt nas nie słuchał.



Na szczęście kobieta, która z nami popłynęła, miała kiedyś do czynienia z żeglowaniem, więc jakoś udało się jej nawrócić do pomostu, ale sternik i tak się nie zjawił, natomiast dosadzono do nas jeszcze jedną parę i ... znowu o zgrozo puszczono na wodę.

Wiatr jak dla mnie był dosyć silny, przy każdym zawracaniu, przechylało nas tak, że dotykałam tafli wody.
Wypłynęła za nami motorówka, wypytywali czy mamy licencję i jakim prawem płyniemy bez sternika :( trudno im było zrozumieć, że tak nas po prostu puszczono mimo naszej woli. Człowiek z motorówki przeskoczył do nas, co prawda był ... hmm jak to się mówi wylał "trochę za kołnierz" ;) ale :D ucieszyłam się, lepszy "podchmielony" sternik niż żaden ;)

Trochę pływaliśmy, dla mnie to jednak trwało wieczność, Piotrek sprawiał wrażenie jak gdyby się nie bał, ale ja podobno byłam blada :(



Wiatr był jednak tak silny, że postanowiliśmy szybciej wrócić na brzeg ... heh ... nie ukrywam, że ku mojej uciesze.
Gdy byliśmy już na brzegu, nogi pode mną się trzęsły, nie mogłam od razu wsiąść do samochodu jako (zresztą jedyny) kierowca. Piotrek natomiast 100 razy wypowiedział znamienne słowa, których nigdy nie zapomnę "ja pierniczę, ja pierniczę, ja pierniczę" ... więcej już na tym wyjeździe nie wypożyczaliśmy żadnego sprzętu pływającego ;)

... przygoda była niezapomniana :D jednak na drugi raz najpierw się upewnię, czy popłynie z nami sternik ;)

1 komentarz:

  1. Hmmm ... tak czytam kilka razy to moje opowiadanie i patrzę na te zdjęcia, które zamieściłam i aż wydaje mi się niewiarygodne :( ale wtedy naprawdę wiało, chociaż ze zdjęć można wywnioskować piękną, spokojną i słoneczną pogodę :)

    OdpowiedzUsuń