Ludzie powariowali, prawdziwe "urwanie słuchawki", jestem o krok od znienawidzenia telefonu komórkowego, stacjonarnego też, wszystkich telefonów razem, nawet internetu. Zatęskniłam za lasami i górami Rumuni w których całkowity brak zasięgu ery, był cudownym oswobodzeniem i wyzwoleniem, całe trzy tygodnie wolności osobistej, duchowej, zawodowej... jak ja pragnę tego uczucia co wtedy było we mnie.
A jutro... piątek... trzynastego... maj... sama siebie przekonuję, że w to nie wierzę. Przecież, już niejednokrotnie miałam okazję się przekonać, że piątek trzynastego pomimo "kataklizmów szarego dnia" jest mimo wszystko szczęśliwy. Jest to dzień, kiedy można przekonać się, że istnieją ludzie życzliwi. Tak było przynajmniej w moich przypadkach, gdyż było ich kilka, a oto jeden z nich...
Piątek trzynastego luty 2009 roku. Pamiętam, że zima była bardzo śnieżna, samochody jechały 10km/ha, a w większości stały. Mój samochód niestety też stał, a nawet częściej niż inne. Koło Brnia odmówił mi posłuszeństwa całkowicie.
Droga z pracy do domu, która zazwyczaj trwa od 20 do 30 minut, zabrała już ponad godzinę. Zaczęłam marznąć, a potrzeba fizjologiczna, z którą się nie dyskutuje coraz bardziej zaprzątała moje myśli. Wykonałam telefon do koleżanki, przyjechała po mnie, lecz o ironio sama, po drodze, o mało co, nie wjeżdżając do rowu na "łysych oponach", a ślizgawica była popisowa. Przyjechała, lecz, mogła wesprzeć mnie tylko duchowo, gdyż o ironio losu, "łyse" koła jej pojazdu, brak linki holowniczej, zarówno u niej, jak i u mnie. Co dalej?
Na tym odcinek drogi mojego samochodu, nie można było zostawić na noc, gdyż nie było gdzie. Zdecydowałam się i tym razem wykonałam telefon do szwagra, ale fiasko, nie mógł mi pomóc. Postanowiłam zatem, że telefonuję do kolegi TK, przyjechał z ojcem, na szczęście przyjechał. Podpięli mój pojazd do swojego, Pan KK zasiadł za kierownicą, ja obok niego, mój kolega ciągnął. Wycieraczki przestały działać, światła również, śnieg bez ustanku padał i padał. Zaczęłam myśleć... masakra. Liczyłam na to, że pojazdy za mną mimo wszystko widzą mój trójkąt za szybą. Światła, zgasły, szyba zasypana mokrym śniegiem, jechaliśmy po omacku. Udało się, na ostatnią chwilę dojechaliśmy do mojego zakładu mechanicznego. Zostawiłam w nim, pojazd, a na drugi dzień dowiedziałam się, że zostanę nabywcą nowego akumulatora... stary padł na dobre.
Tak sobie myślę, pech? trzynasty? ba trzynasty i piątek! ...ale, czy gdybym miała pecha to:
- przyjaciółka ryzykowałaby zaliczenie rowu swoim pojazdem?
- czy mój kolega z tatą przyjechaliby do mnie? bez żadnego wahania?
- czy Panowie w zakładzie mechanicznym zaczekaliby na mnie do czasu, aż się "dociągnę" do nich?
- czy wysiadłby mi akumulator, gdy miałam do domu, 5 km, a nie na przykład 15 km?
- czy jechałabym cały czas główną drogą, zamiast skorzystać z objazdu? choć bardzo kusiło mnie, a wtedy mogłabym zagrzebać się w śniegu na amen.
Wtedy, w piątek trzynastego przekonałam się, że mam na kogo w biedzie liczyć :D a był to tylko jeden z takich piątków. Inne trzynaste piątki również należały do tych ze szczęśliwym zakończeniem, choć w każdym z tych dni emocje kumulowały się i były one pełne silnych wrażeń, właśnie tak, jak to bywa w TE DNI.
Piątki trzynastego za nami :)
13 październik 2000
13 kwiecień 2001
13 lipiec 2001
13 wrzesień 2002
13 grudzień 2002
13 czerwiec 2003
13 luty 2004
13 sierpień 2004
13 maj 2005
13 październik 2006
13 kwiecień 2007
13 lipiec 2007
13 czerwiec 2008
13 luty 2009
13 marzec 2009
13 listopad 2009
13 sierpień 2010
Piątki trzynastego przed nami...
13 maj 2011
13 styczeń 2012
13 kwiecień 2012
13 lipiec 2012
13 wrzesień 2013
13 grudzień 2013
13 czerwiec 2014
13 luty 2015
13 marzec 2015
13 listopad 2015
13 kwiecień 2001
13 lipiec 2001
13 wrzesień 2002
13 grudzień 2002
13 czerwiec 2003
13 luty 2004
13 sierpień 2004
13 maj 2005
13 październik 2006
13 kwiecień 2007
13 lipiec 2007
13 czerwiec 2008
13 luty 2009
13 marzec 2009
13 listopad 2009
13 sierpień 2010
Piątki trzynastego przed nami...
13 maj 2011
13 styczeń 2012
13 kwiecień 2012
13 lipiec 2012
13 wrzesień 2013
13 grudzień 2013
13 czerwiec 2014
13 luty 2015
13 marzec 2015
13 listopad 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz