poniedziałek, lutego 28, 2011

O moim Draniu... a właściwie... nie tylko o nim...

Chcąc opowiedzieć o Panu Łukaszu Waś, i o klinice w której pracuje wraz z Panią Magdą i Panem Józefem, opowiem o moim najukochańszym Draniu...

"niech człowiek opowiada o sobie swoimi czynami" /moje własne ;)/

Pod koniec kwietnia, okazało się, że Drań ma dziwne oczy. Prawie się przestraszyłam, gdy zobaczyłam, że jego lewe oko jest bordowe, natychmiast popędziłam do weterynarza, jednak nie udało mu się zdiagnozować choroby Drania. Poszukiwania w internecie również nie przyniosły żadnej pewnej odpowiedzi. A ja koniecznie chciałam znać choćby nazwę, żeby wiedzieć jakie są rokowania na wyleczenie.

Fot. Kasia S.
Zaczęłam poszukiwać lekarza weterynarii, który rozeznałby się na oczach mojego kochanego psiaka. Ostatecznie trafiłam do Pana Józefa Szwec, jedno jego spojrzenie w oczy Drania i już wiedział co mu dolega. Na drugiej wizycie poznałam Panią Magdę Szwec-Waś, również bardzo serdeczna kobieta i zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, natomiast mój Drań był posłuszny jak baranek. Na kolejnych wizytach był obecny już Pan Łukasz Waś. Poznałam zatem całą ich trójkę i jestem z tego naprawdę  bardzo zadowolona.  Co ważne, jest to jedyna lecznica, w której mój Drań nie wyrywał się, a dodatkowo czynna od poniedziałku do piątku oraz w soboty i w niedziele. Dla mnie i mojego pieska, biorąc pod uwagę również to, że pracuję i nie zawsze mam czas, było to niezmiernie ważne i myślę, że właśnie dlatego trafiłam do nich. Ich lecznicę polecono mi również na goldenline.pl.
Teraz Drań czuje się już dobrze, ale jego wzrok będzie mocno ograniczony już na zawsze. Po trzech miesiącach leczenia wariował już po dawnemu aż miło było patrzeć, ale zanim zaczął... więc może po kolei...
Fot. Kasia S.
Drań miał na oczach takie jak gdyby rany, tak jak gdyby uszkodził czymś rogówkę, początkowo oczy stały się bordowe, potem rogówka zaczęła mu przerastać i pojawiły się czerwone żyłki.

Przez całe 3 miesiące Drań brał na przemian dwa różne antybiotyki (FLOXAL i TOBREX), a pielęgnacyjnie również OCULOTECT FLUID. Na koniec też ATROPINĘ, przy której musiałam bardzo uważać, gdyż jest to trucizna.

Krople ze sterydami, te które dostał jako pierwsze to DICORTINEFF - VET, dostał je gdyż pierwszy weterynarz źle zdiagnozował co mu jest. Dzięki temu jeszcze bardziej "załatwiłam" jego oczy. W pierwszych dniach stosowania dicortineff-vet poprawa oczywiście była, bo jest to lek przeciwalergiczny, ale ze sterydami, które przy wrzodzie oczu są niewłaściwe i dzięki temu uśpiła się moja czujność, a wrzód rozwijał się spokojnie dalej.

Co trzy dni po pracy jeździłam z Draniem do lecznicy na wizytę i po zastrzyk przeciwbólowy. Codziennie zakrapiałam mu rano oczy, potem, gdy byłam w pracy rodzice robili to kilkukrotnie, wieczorem, gdy wracałam dalej zakrapiałam, a na noc maść do oka. Drań podczas tych "operacji" wył i gryzł z bólu. Przez cały ten czas miał światłowstręt, co chwila więc obijał się o różne przedmioty i drzewa. "Plątał się" między nogami człowieka, stało się to wtedy wręcz jego "obsesją" - musiał być "przy człowieku", do budy wchodził tyko na noc.

Pan Łukasz przepisał mu też taki plastikowy kołnierz, gdyż łapami drapał bolące i swędzące oczy, męczył się bardzo. W całej tej psiej tragedii była też taka zabawna historia z kołnierzem, gdyż pierwszy, który mu kupiłam był o rozmiar za duży. Ubrałam go i Drań stanął w nim jak zamurowany, nie ruszał się ani na milimetr. Gdy podchodziłam do niego, jego jedyny ruch jaki wykonywał to było machanie ogonem, natomiast, gdy przytrzymywałam kołnierz powoli posuwał się do przodu, dopóki trzymałam kołnierz, lecz gdy puściłam stawał i nie ruszał się wcale. Zaraz na drugi dzień dostał już kołnierz w dobrym rozmiarze i nauczył się w nim chodzić, plusem kołnierza było też to, że amortyzował zderzenia z drzewami.

Czas choroby Drania nauczył mnie nowego sposobu porozumiewania się z nim. Gdy chciałam go zawołać gwiżdżąc lub wołając on nie rozpoznawał kierunku z którego dochodził dźwięk, biegł więc na oślep, wszystko jedno w którą stronę, byle do przodu i byle szybciej. Ze względu na drzewa i inne podwórkowe przeszkody było to dla niego nawet niebezpieczne. Dopiero, gdy spróbowałam inaczej, odnalazłam nasz specyficzny sygnał, używany do dzisiaj, gdy go słyszy ma 100% pewności, że to ja. Dźwięk ten, to "klaskanie" językiem w podniebienie, prawie tak samo jak wtedy, gdy dzieciom naśladujemy bieg konia. Dźwięk ten powodował, że Drań biegł prosto co celu, czyli do mnie :)
Aktualnie drugim dźwiękiem, oprócz "klaskania językiem", po którym Drań mnie od razu rozpoznaje, to odgłos silnika mojego samochodu. Codziennie, gdy tylko go usłyszy w ciągu minuty jest pod bramą, aby się ze mną przywitać.

Nauczyłam się też, jeszcze jednej rzeczy ... nie mogę na niego krzyczeć, ani za głośno do niego mówić. Zdarzyło się jednego razu, że wybiegł na ulicę, był to ewenement, gdyż teraz tak "grzecznie" pilnuje granic gospodarstwa, nawet jak jest brama otwarta nie odejdzie na krok, więc jest tak posłuszny, że to do niego aż nie podobne, oczywiście znając go z "kiedyś". Wracając jednak do tematu, zdarzyło się, że wybiegł na asfalt, a ja widząc nadjeżdżający samochód krzyknęłam na niego, aby wracał. Kierowca samochód na szczęście się zatrzymał, a Drań przywarł do jezdni, skulił uszy i ani drgnie. Wzięłam go wtedy "skamieniałego" na ręce i postawiłam na "jego" ziemi, skończyło się szczęśliwie. Nauka nie poszła w las, gdyż teraz mówię do niego, ale tylko spokojnie, a on słucha i reaguje tak, jak gdyby rozumiał ludzki język. To zadziwiające jak pies może się z człowiekiem zgrać, jak mogą się rozumieć. Wiedziałam to praktycznie od zawsze, ale przy Draniu dostrzegłam to wyjątkowo ostro i wyraźnie.

Teraz Drań słabo widzi, poznać to po tym, jak czasami wejdzie w jakieś krzesło, albo obije się o nogi, gdy źle wymierzy odległość. Czasami podchodzę nie odzywając się, a on wtedy nadstawia uszu, potem szczeka, choć jest to parę metrów i dopiero, gdy już rozpozna mnie, podbiega. Kiedyś, gdy mnie widział to biegł przez całe podwórko, wiem więc, że wzrok ma o wiele słabszy. Gdy ktoś patrzy z boku to nawet tego nie wie, bo Drań zachowuje się całkiem normalnie, szybko biega, bawi się i zaczepia człowieka, ale podwórko zna chyba na pamięć, gdzie indziej nie byłby taki mądry. Aha ... i jeszcze jego słuch, teraz wystarczy szelest, a on już jest na metr, żeby sprawdzić jakie jest źródło tego szelestu, kto jego sprawcą.
Na oczach pozostały mu blizny, takie białe plamy w postaci mgły, które przesuwają się i zmieniają kształt i to chyba one zasłaniają mu pole widzenia... tak sobie myślę.


Fot. Temawa

Na powyższym zdjęciu Drań jest po pierwszej fazie leczenia sterydami - poprawa, ale niewiele później - było już beznadziejnie. Beznadziejnie, ale nie dla mnie, ja wierzyłam, że musi udać się go wyleczyć. Na ostatniej wizycie Pan Łukasz powiedział, że wyleczył go mój upór, a teraz patrząc w ślepia mojego Drania wiem, że warto być upartą!


Przychodnia Weterynaryjna Magdalena Szwec-Waś Józef Szwec, Łukasz Waś


Saków 1
33-100 Tarnów
woj.: małopolskie


tel.: 14 626-06-51
fax: 14 626-06-51


Oni naprawdę otaczają zwierzęta opieką
i serdecznie dziękuję im za pomoc :)
Polecam z pełnym przekonaniem!


Panu Łukaszowi dziękujemy wraz z Draniem szczególnie gorąco. Za to, że tak wiele serca i zainteresowania okazał Draniowi. Za to, że jest takim super człowiekiem i lekarzem weterynarii. Za to, że razem ze mną wierzył, że się uda. Ciszę się, że go poznałam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz