niedziela, września 04, 2011

Więc marzenia miej, bo to nie jest ciężka praca...

Inny obcy świat
Dziwne myśli krążą mi po głowie, widząc na ulicy bezdomnych, widząc ich szukających butelek, puszek i innych przydatnych rzeczy w śmietnikach. Zastanawiam się wtedy, czy mnie może to kiedyś spotkać? I w jaki sposób oni do takiego życia trafili?
Myślę sobie, że nie jeden z nich kiedyś tam, w swoim życiu nawet nie podejrzewał, że czeka go taki los. Ci ludzie stanowią dla mnie jakiś inny obcy świat.

Fot. Temawa
Zdj. Rumuński bez-Domny Pies

Czerstwe bułki
Z czasów kiedy uczęszczałam do Studium dla Sekretarek Małgorzaty Jantos pamiętam pewne zdarzenie. Weekendowe zajęcia zaczynały się rano o godz. ósmej, a ja, ponieważ dojeżdżałam z Dąbrowy T. i nie zawsze miałam zapewniony nocleg, w Krakowie byłam bardzo wcześnie, bardzo, czyli już gdzieś około godz. piątej lub szóstej. Chodziłam wtedy do baru na dworcu głównym PKP w Krakowie. Na polu  było zimno, śnieg, a żaden inny lokal o tej godzinie nie był otwarty. Przechodząc tunelem z peronu do baru, widziałam śpiących bezdomnych, którzy spali na kartonowych "materacach" (podobno gazeta dobrze chroni przed zimnem), oraz innych chodzących z wózkami dziecinnymi lub z torbami na kółkach, z wielkimi zapakowanymi reklamówkami. Od wielu z nich odrzucał przykry zapach. Zastanawiałam się wtedy czy to ja ich, czy oni mnie, bardziej się boją. Myślę, że ta niepewność i obawa była wzajemna.
Tamtego ranka, wszędzie leżał śnieg, poszłam do baru. Kupiłam sobie bigos (choć teraz myślę, że jego skład był pod dużym znakiem zapytania), dwie bułki choć tak czerstwe, że nawet ich nie spróbowałam, lecz wyjęłam jedną z kanapek, przygotowanych na weekend jeszcze w domu, do kompletu zamówiłam herbatę z cytryną.
Zaraz obok mnie usiała Pani w peruce brunetki, ubrana w kolor niebieski (pamiętam tylko kolor), peruka służyła jej pewnie za czapkę (?). Obok siebie postawiła torbę w kratkę na kółkach i dwie ogromniaste reklamówki wypakowane jakimiś ciuchami, czy szmatami. Cały czas zerkała na moje bułki i na mnie i znowu na moje bułki. Po kwadransie odważyła się w końcu do mnie odezwać. Zapytała "Przepraszam, czy będzie Pani jadła bułki? Czy mogę je odkupić?", popatrzyłam uważniej na nią, moją uwagę zwrócił wyraz "odkupić". Powiedziałam jej, że tak, oczywiście może je wziąć, ale że ja nie chcę za nie zapłaty. Zapytałam też, czy poczęstuje się również moimi kanapkami.... ucieszyła się, podziękowała nawet kilka razy. Teraz opisując to spotkanie myślę, że mogłam zaproponować jej również herbatę, ale wtedy tego nie zrobiłam. Za każdym razem, gdy przypominam sobie tą historię to... kręci mi się w oku łza i zastanawiam się jak też mogła dalej potoczyć się historia jej życia.

Bezdomna babcia
Druga taka sytuacja z bezdomnymi, która zapadła w mojej pamięci miała miejsce w Tarnowie, w zasadzie była to seria sytuacji, gdyż przez kilkanaście dni, może nawet do miesiąca czasu, gdy szłam z autobusu do pracy, na ulicy Krakowskiej w Tarnowie widywałam żebrzącą babcię. Ludzie dawali jej pieniądze, ja swoje kanapki lub banany, a ona od razu je zjadała lub chowała do kieszeni płaszcza. Pamiętam też, że w pewnym momencie zaczęła  bardzo chudnąć, płaszcz zaczął na niej wisieć, a bułki zostawiała na parapetach sklepów, zaczęłam się o nią martwić... tak, właśnie martwić, było w niej coś... coś co sprawiało, że budziło się we mnie właśnie takie odczucie - martwiłam się. Nie zrobiłam jednak niczego więcej, nie wiedziałam co, ani jak. Może byłam jeszcze zbyt młoda? Może teraz znalazłabym rozwiązanie pomagając jakoś bardziej niż samą "bułką i martwieniem się"? Ludzie, którzy tak jak ja, przyzwyczaili się do niej, sami wkładali drobiazgi do jej kieszeni, ot tak, bez jej "proszenia". Pewnego dnia nie zobaczyłam już jej w stałym miejscu, potem jeszcze przez jakiś czas wyglądałam za nią, ale nie pojawiła się. Lat miała myślę, że około 80 lub więcej, lecz wiem, że granica błędu w mojej ocenie może być znaczna. Może miała alzheimera? Niejednokrotnie właśnie ta myśl przychodziła mi do głowy. Moja intuicja i jak gdyby "sytuacyjna oczywistość", mówi mi, że umarła. Z głodu? na końcu już nie jadła... Z zimna? wtedy było lato... Ze starości? być może. Mam nadzieję, że jej śmieć była lżejsza niż jej życie. 

Alzheimer
Ta choroba jest bardzo trudna nie tylko dla chorego, ale szczególnie dla osób z jego otoczenia. Takie najprostsze opisanie tej choroby, takie "na chłopski rozum", mówi, że mający sklerozę zapomina gdzie położył klucz, lecz chory na Alzheimera zapomina do czego ten klucz służy. Kiedyś nie znano tej choroby, choć ja podejrzewam, że była, tylko ludzie kojarzyli ją ze "starością" i "dziwaczeniem". Teraz jednak wiemy, że taka choroba jest, ale i tak nie wiemy o niej zbyt wiele. Wciąż dookoła tej choroby jest zbyt dużo pytań bez odpowiedzi.
Chorobę Alzheimera miała również pewna znana mi Pani (świadomie nie opisuję jej dokładnie). We wcześniejszym okresie, gdy jeszcze choroba nie była tak zaawansowana, Pani ta mieszkała wraz z mężem sama. Zdarzyło się pewnego razu, że wyszła z domu i... nie wróciła. Jej małżonek, gdy tylko zorientował się, zatelefonował do rodziny i na Policję i wspólnymi siłami szukali jej jeżdżąc i chodząc po wszystkich ulicach miasta, a nie tak małego, gdyż miało ono około 200 tys mieszkańców. Poszukiwania trwały tydzień czasu, jednak szczęśliwym trafem, jakiś ksiądz zainteresował się starszą kobietą, żebrzącą pod kościołem... to była ona. Od tego dnia jej rodzina wiedziała, że drzwi muszą być zamknięte, klucz schowany, kurki z gazem poza zasięgiem pacjentki, stała opieka. Ta sytuacja narobiła im strachu, a starsze małżeństwo nie mieszkało już od tego czasu samo. Opisana powyżej Pani była mi naprawdę bardzo bliską osobą.

Bezdomność emocjonalna
Aż strach pomyśleć ilu ludzi jest "bezdomnych" emocjonalnie. Ilu ludzi mających budynek, w którym mieszkają wraz z rodziną, tak naprawdę nie mają domu. Piszę tak, gdyż dla mnie DOM to ludzie, a nie ściany. Znam ludzi, którzy mieszkając w jednym domu, Wigilię lub Wielkanocne Śniadanie, obchodzą osobno, w różnych pokojach, samotnie choć w jednym domu, ludzi, którzy nie składają sobie choćby samych życzeń. Znam rodziny, w których nienawiść tak kwitnie, że... dużo by opisywać. Bezdomność emocjonalna... myślę, że ona bardzo boli. Cieszę się, że osobiście jej nie doświadczyłam i mam nadzieję, że nigdy nie doświadczę.

Życie na Bez-domny styl 
Opowiem teraz kolejną zapamiętaną sytuacja, nie sądziłam nawet, że mam ich w głowie tak wiele. Pewnego razu pojechałam ze znajomym na Mazury z chęcią, odwiedzenia tam wiekowego już Profesora i jego małżonki. Poznałam tam ich syna, który mając "większe możliwości" i przede wszystkim talent, zarabiał jednak rzeźbiąc np. bary do restauracji, albo ołtarze do kościołów lub kaplic... robił to "za jedzenie i nocleg". Co jakiś czas wsiadał na rower z samodzielnie przerobioną z czegoś przyczepką, na której w "budzie" chowało się kilka psów i kot, za przyczepką natomiast zawsze jechała jego znajoma na koniu. Podobno był widywany też gdy żebrał na dworcu w Warszawie. Pamiętam, że gdy go poznałam i zostałam mu przedstawiona mocniej uścisnął moją dłoń. Pomyślałam sobie wtedy i nadal jestem tego pewna, że polubił mnie, że wydałam mu się fajnym i sympatycznym człowiekiem i również go polubiłam. Widziałam go jednak tylko ten jeden, jedyny raz. Ekscentryk?

Wiem, że tematu nie wyczerpałam, wiem też, że jeszcze do niego wrócę. Może z nowymi przemyśleniami?
Natomiast podzielę się na koniec moją refleksją w tej kwestii - o ile mniej byłoby w Polsce, na Świecie, różnego rodzaju "bezdomności", gdyby ludzie znali i stosowali słowa piosenki zespołu Zakopower "Udomowieni", jej sens... 


Trzeba stworzyć dom,
Żeby mieć do czego wracać
Upchać miłość tam w każdy kąt
Więc marzenia miej, bo to nie jest ciężka praca
I kochaj, i kochaj, zbudujesz dom


Wybuduję dym z komina
I rupieci pełen strych
W kącie my nad lampką wina
Koty trzy, koty trzy
Gdzieś, za szafą, zadomowi się nam świerszcz
Jak ćmy wpadną przyjaciele,
Tylko wierz, mocno wierz, mocno wierz


Trzeba stworzyć dom,
Żeby mieć do czego wracać
Upchać miłość tam w każdy kąt
Więc marzenia miej, bo to nie jest ciężka praca
I kochaj, i kochaj, zbudujesz dom (...)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz