wtorek, sierpnia 09, 2011

Ogóry, ogórki, ogórczyki

Zdj. Targ w Szczucinie - 06.08.2011
Fot. Temawa
Szaleństwo ogórkowe
Już od tygodnia ogarnęło mnie szaleństwo ogórkowe. Tato żartuje, że chyba nigdy nie mieliśmy jeszcze tylu ogórków w domu. Na każdy tydzień miesiąca jesiennego i zimowego będzie przypadał inny rodzaj ogórków, a na niedzielę będą korniszony.

Kolekcjonowanie przepisów
Przepisy dostałam od Marzenki S. tj. pierwsze ogórki chińskie w zalewie łagodnej, drugie w zalewie musztardowej, oraz "łyse... a w zasadzie gołe", no i jeszcze ogórki z kurkumą od Ani. Na sobotę, szóstego sierpnia, przypadła druga tura robienia "ogórców", natomiast całą niedzielę zajęło mi leczo paprykowe (innymi słowy peperonata).


Zdj. Targ w Szczucinie - 06.08.2011
starodawna cebula Wokulska
Fot. Temawa
Peperonata, czyli to co lubię
Przepis na peperonatę miałam od cioci już od bardzo dawna, chyba ponad 10 lat czekał cierpliwie w zeszycie z innymi przepisami (za ten czas tylko jeden raz wypróbowany). Od Ani mam, też i inny przepis, w którym zamiast pomidorów dodaje się przecier pomidorowy. W konsekwencji polecam jednak ten ze świeżymi owocami, gdyż bardziej odpowiada mi ostateczny smak peperonaty, no chyba, że przecier pomidorowy, którego użyjemy, będzie taki nasz, domowy. Leczo tak bardzo lubię z kilku powodów: oszczędność czasu w przyszykowaniu posiłku oraz smak.... hmm, dlaczego wcześniej tak rzadko go robiłam? Lenistwo? eee na pewno jest inny wytłumaczalny powód ;)

Zdj. Targ w Szczucinie - 06.08.2011
Fot. Temawa
W pięć minut
Moje motto przewodnie w tym sezonie "posiłek w pięć minut, odkręcasz i masz", choć prawdą jest również i to, że przygotowanie "tego posiłku" wymaga jednak trochę więcej czasu, ale potem... ba... potem ten czas znacznie i smacznie oszczędzamy. Do tej serii przepisów "pieciominutówek" jako pierwszy zaliczyłam właśnie leczo paprykowe. Jaki będzie następny?

Na początek dnia był targ w Szczucinie
Sobotni dzień zaczął się od targu. Mój tato był w swoim żywiole, a ja starałam się utrzymywać moją niecierpliwość i nerwy na wodzy w trakcie, gdy on dokonywał targów. Kupiliśmy sporo dobrych rzeczy, takich jak cebula starodawna o nazwie Wolska, która charakteryzuje się tym, że w smaku jest łagodna, jak również paprykę w trzech kolorach: żółtą, pomarańczową i czerwoną), trzy cukinie, brzoskwinie, kalafior i coś tam jeszcze.

Zdj. Targ w Szczucinie - 06.08.2011
Fot. Temawa
Wyjazd do Carrefoura
Jak tylko wróciliśmy po targu z tatą do domu, to udałam się z mamą po pozostałe zakupy. Pojechałyśmy do Carrefoura moim oplem, gdyż, nasze zakupy miały być dosyć spore i takie też były. Nasze duże zakupy spowodowane były: po pierwsze, zaplanowanymi przetworami, a po drugie zmianą sposobu robienia zakupów. Nie codziennie po trochu, lecz jedziemy raz w tygodniu, lub raz na dwa i wydajemy bony zakupione przez Lyonessa, wygodniej i praktyczniej, w dodatku cieszy mnie rosnący na koncie rabat i przyszłe zyski, zyski które widać na koncie coraz wyraźniej, a to jest porządny kopniak motywacyjny. Kto nie zna w jaki sposób działa Lyoness, to pewnie nie wie o czym mówię, ale... ja wiem :D

Żeby ogórki się udały
Gdy już wszystkie zakupy osiągnęły status czasu przeszłego dokonanego, natomiast ogórki wymokły leżąc w miskach od ponad czterech godzin, mogłam zabrać się za przetwory.
....no tak... tylko z jakiego powodu musiały się tak moczyć?
Z uzyskanych przeze mnie informacji, gdy ogórki do przetworów są brane prosto z pola, tj. dopiero co zerwane, to moknąć nie muszą, jeżeli jednak tak jak moje zrywane były dzień wcześniej, to przed obróbką powinny być moczone około 3-4 godziny, a to dlatego, żeby przetwory się udały. Jeżeli ktoś wie dlaczego tak się dzieje to proszę o podpowiedź.
Gdy już, wymoczone i wymyte ogórki, zaniosłam do kuchni, to czekała tam na mnie najbardziej żmudna część pracy, czyli szorowanie ogórków szczoteczką lub też ściereczką do naczyń. Po wyszorowaniu trzeba było jeszcze miskę ogórcow obrać do przepisu na ogórki "gołe" czy też "łyse".

Ogórki obierałam obieraczką Tupperware i hmm... na początku, gdy mi ją polecano to powiem szczerze, że pomyślałam.... "eee może i dobra, ale żeby od razu naj?", ale już po sprawdzeniu jej dodam, że faktycznie jest bardzo dobra i od czasu ogórków, za każdym razem pożyczam ją od mojej siostry. Planuję też kupić taką dla siebie, ponieważ jak dla mnie ta "tuperłowska" obieraczka, inne obieraczki bije na głowę.

Wracając jednak do tematu...
Ogórki "łyse" czyli "gołe"
...gdy już obrałam ogórki, poukładałam je w słojach, na spód dając krążki cebuli, ale również czosnek, marchew, chrzan (po to, żeby ogórki były twarde). Dodałam też po kilka ziarenek gorczycy na każdy słoik.
Zarówno cebulę jak i marchewkę radzę pokroić bardzo cienko, gdyż potem można je będzie wykorzystać w daniach. Marchewkę można pociąć na plasterki z wykorzystaniem wspomnianej wcześniej obieraczki, plasterki będą wtedy zrobione bardzo szybko i będą cieniutkie.
No i kolej na zalewę, a przygotowałam ją z dwóch porcji. Skład 1 porcji to: 3 szkl. wody, 1 szkl. octu 10%, 1 szkl. cukru, 1 łyżkę soli, 2 łyżeczki papryki słodkiej oraz 0,5 łyżeczki pieprzu.
Gdy już słoiki zakręcimy, gotujemy je 5 minut i po wystygnięciu zanosimy do spiżarni.

Drugi rodzaj, to "ogórki chińskie w zalewie łagodnej". cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz