poniedziałek, listopada 01, 2010

Wszystkich Świętych 2010

Mój dziadek Michał Warecki
Tym czasem mija ostatni weekend października. W tym roku groby bliskich postanowiliśmy odwiedzić w niedzielę, chociaż dzień Wszystkich Świętych tj. 1 listopada wypada dopiero w poniedziałek. Jest to czas refleksji oraz wspomnień z chwil razem przeżytych, jak również czas wspomnień mojej mamy oraz taty, wspomnień o moich dziadkach i pradziadkach oraz o mojej siostrze Irce. Groby rodziny ze strony taty są w Racławicach Śląskich i w Dąbrowie Tarnowskiej, natomiast ze strony mojej mamy w Częstochowie na Cmentarzu Kule.

W Racławicach Śląskich oprócz mojej babci i dziadka ze strony taty, jest pochowana również moja siostra Irenka. Poprzez opowiadania mojej mamy pokochałam ją, choć nie miałam możliwości jej poznać. Irenka zmarła jako mała dziewczynka, miała wtedy zaledwie 2 latka. Zmarła na nieuleczalną w tamtych czasach chorobę Heinego-Medina. WHO dopiero w 2001 roku uznała Europę za wolną od tej choroby, gdyż po wynalezieniu szczepionki ilość zachorowań zdecydowanie spadła.  Gdyby Irena żyła, z mojego rodzeństwa byłaby najstarsza.
Nie miałam też szansy poznać mojego dziadka Michała, ani babci Katarzyny, Wareckich. Myślę, że dziadek mógłby mi sporo razem z babcią Kasią opowiedzieć o Ukrainie, o dawnych czasach. Szczęśliwie jednak miałam i znałam dziadka i babcię ze strony mojej mamy, czyli Mariana i Reginę Kozłowskich. Dziadka od zawsze pamiętam jako zakochanego w swoich wnukach i prawnukach, natomiast babcia... pamiętam jej ręce, jej zapach, smak herbaty z cytryną, natomiast mój tato ... do dzisiaj wspomina jej kapustę i za każdym razem podkreśla, że nigdy nie jadł lepszej. Pamiętam jak co wakacje, razem z mamą, wyjeżdżałam zatłoczonym pociągiem do Częstochowy, zawsze zabierałyśmy ze sobą również rower. Przebywałam wtedy przez dwa miesiące na terenie ogródków działkowych, spałam w altance, miałam swoje stałe wakacyjne koleżanki, kolekcjonowałam i suszyłam płatki kwiatów, wraz z siostrzenicą Paulą wyrywałyśmy dziadkowi włosy z nadgarstka, a on z kolei posłusznie zjadał z naszych rąk wszystkie porzeczki, pozbierane przez nas, razem z piaskiem. Nie śmiał przy tym narzekać, że piasek zgrzyta mu między zębami. Codziennie na śniadanie zrywaliśmy pomidory w szklarence, a razem z babcią polewaczką "żabą" nawadniałam grządki. Pamiętam też studnię z betonowych kręgów, z małym kranikiem, na której puszczałam papierowe statki. Do mieszkania w Częstochowie jeździliśmy tyko raz na tydzień. Były to wakacje mojego dzieciństwa, fantastyczne wakacje.

W trakcie wspomnień dotyczących mojej rodziny, chcę też napisać o trzech osobach spoza niej. Trzech  osobach, które na stałe wyryły się w mojej pamięci.  (kolejność opisywania ich jest zupełnie przypadkowa)

Świętej pamięci Pan Jerzy Książek
Jest to m.in. Pan Jerzy Książek, który zmarł we wrześniu 2010 roku. Należał do grona tych ludzi, którzy mają w sobie coś, co mnie fascynuje. Był to agent z biura, gdzie pracuję - pan Jerzy Książek - społecznik, patriota i podróżnik. Jego priorytetem, był jednak Bóg i jego rodzina - żona i córki. Jego znak rozpoznawalny i charakterystyczny to wąs, spod którego często widać było uśmiech, gdyż był osobą pogodną. Gdy chciał zażartować, albo powiedzieć coś ciekawego, lub zaskakującego, podkręcał wąsa i głaskał go w sobie właściwy sposób. Pan Jerzy był jednym z tych agentów, którzy jako pierwsi zaczynali promować ubezpieczenia wzajemne w województwie małopolskim w ramach Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych "TUW" oraz powstałego ZWC "Galicja", we współpracy z Małopolską Izbą Rolniczą. Jego głównym terenem działania była Gmina Zakliczyn, w której mieszkał. Znałam go jako patriotę i nie chcąc zawężać, żeby nie zakłamać jego obrazu, ale podkreśliłabym, że był szczególnie mocno lokalnym patriotą, przynajmniej ja go tak widziałam. Jednym z jego działań, w które był zaangażowany to promocja "Fasolowej Doliny" - fasoli "Piękny Jaś" i Zakliczyna. Był bardzo silną osobowością i mocno wierzył w swoje ideały. Gdy o nie chodziło nie uznawał kompromisów, było tak jak powiedziała do mnie kiedyś jego małżonka, pani Wiesława - rzeczy były białe, albo czarne, nie uznawał szarości.
Taki był nasz Pan Jerzy.

Świętej pamięci Pan Adam Augustyn
Drugą osobą, o której chciałabym wspomnieć, jest Pan Adam Augustyn, małżonek mojej koleżanki z pracy, Pani Reni. Tłumy ludzi na jego pogrzebie były w 100% uzasadnione. Pan Adam był osobą szalenie pozytywną, szczerą, miłą, uczynną, uprzejmą i ... przede wszystkim lubianą. To co najbardziej mnie w nim uderzało, co u jednych budziło podziw, u innych zaś zazdrość, to to jak wspaniale wyglądali z Renią, jak fantastycznie się do siebie odnosili. Ich małżeństwo stanowiło wzór dla ich dzieci, ale nie ukrywam, że również dla mnie. Gdy myślałam "małżeństwo idealne" to myślałam "Renia i Adam". Po śmierci Pana Adama wraz z Renią odczuwałam jej ból. Nie chcę, aby zabrzmiało to zbyt wyniośle, ale trudno było mi sobie wyobrazić, że zostaną rozdzieleni na zawsze, było mi ogromnie smutno. Wierzę jednak, że nadal sobie teraz pomagają, tylko już w inny sposób. Dla Reni natomiast jestem pełna podziwu, widząc jak poradziła sobie z tym rozstaniem. Hmm .. czy ja również bym sobie tak poradziła? Pytanie pozostanie retorycznym.



Świętej pamięci Prezes T.U.W. "TUW"
Pan Andrzej Wojdyło
Szkolenie w Pradze
17 czerwca 2008 roku, zmarła osoba, która nie należała do grona mojej rodziny, ani nawet do bliskiego otoczenia znajomych i współpracowników, ale którą jednak bardzo ceniłam na stopie zawodowej. Był nią były Prezes Zarządu firmy, w której pracuję od 2001 roku, czyli Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych "TUW", świętej pamięci Pan Andrzej Wojdyło. Zawsze będę pamiętać przemówienie, jakie wygłosił na szkoleniu wyjazdowym w Pradze, w Czechach. Do idei wzajemności ubezpieczeniowej był w stanie przekonać każdego i od razu.
Świętej pamięci Andrzej Wojdyło był prezesem zarządu Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych „TUW”, funkcję tą pełnił od roku 1995 aż do dnia śmierci czyli 2008 roku, natomiast wcześniej bo od 1994 r. był wiceprezesem zarządu T.U.W. „TUW”. Był jednym z tych, którzy przyczynili się do odbudowania idei wzajemności ubezpieczeniowej po latach PRL-u, w trakcie których ta forma ubezpieczeń praktycznie zanikła. Wokół idei wzajemności ubezpieczeniowej,  skupiał w przeważającej mierze rolników (na terenie małopolski "ZWC" Galicja oraz ZWC "Podkarpacie" w województwie podkarpackim). Powstały również  związki wzajemności członkowskiej samorządów terytorialnych, kościelne i grup zawodowych, jak na przykład pielęgniarek. Został wyróżniony Odznaką Polskiej Izby Ubezpieczeń „Za Zasługi dla Ubezpieczeń”. Historyk, dziennikarz, społecznik, działacz solidarnościowy internowany w stanie wojennym.
Dla mnie jednak, pomimo że sprawował poważną funkcję Prezesa Zarządu T.U.W. "TUW", zostanie w pamięci jako człowiek ciepły, uśmiechnięty i serdecznie zwracający się do każdego pracownika, ale również jako świetny mówca, który fantastycznie przedstawiał historię powstawania TUW-u oraz samej idei ubezpieczeń wzajemnych. Jako wizytówkę we wspomnieniach zachowam jego uśmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz