wtorek, marca 15, 2011

Mały Książe - mój ulubiony fragment



Wtedy pojawił się lis.
  • Dzień dobry – powiedział lis.
  • Dzień dobry - odpowiedział grzecznie Mały Książe i obejrzał się, ale nic nie dostrzegł.
  • Jestem tutaj – posłyszał głos – pod jabłonią!
  • Ktoś ty? – spytał Mały Książe. – Jesteś bardzo ładny...
  • Jestem lisem – odpowiedział lis.
  • Chodź pobawić się ze mną – zaproponował Mały Książę. – Jesteś taki smutny...Nie mogę bawić się z tobą – odparł lis. – Nie jestem oswojony.
  • Ach, przepraszam – powiedział Mały Książę. Lecz po namyśle dorzucił: - Co znaczy „oswojony”?
  • Nie jesteś tutejszy – powiedział lis. – Czego szukasz?
  • Szukam ludzi – odpowiedział Mały Książę. – Co znaczy „oswojony”?
  • Ludzie mają strzelby i polują – powiedział lis. – To bardzo kłopotliwe. Hodują także kury, i to jest interesujące. Poszukujesz kur?
  • Nie – odrzekł Mały Książę. – Szukam przyjaciół. Co znaczy „oswoić”?
  • Jest to pojęcie zupełnie zapomniane – powiedział lis. – „oswoić” znaczy „stworzyć więzy”.
  • Stworzyć więzy?
  • Oczywiście – powiedział lis. – Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty także mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie.
  • Zaczynam rozumieć – powiedział Mały Książę. – Jest jedna róża... zdaje mi się, że ona mnie oswoiła...
  • To możliwe - odrzekł lis. – Na Ziemi zdarzają się różne rzeczy...
  • Och, to nie zdarzyło się na Ziemi – powiedział Mały Książę.

Lis zaciekawił się:
  • Na innej planecie?
  • Tak.
  • A czy na tej planecie są myśliwi?
  • Nie.
  • To wspaniałe! A kury?
  • Nie.
Nie ma rzeczy doskonałych – westchnął lis i zaraz powrócił do swojej myśli: - Życie jest jednostajne. Ja poluję na kury, ludzie polują na mnie. Wszystkie kury są do siebie podobne i wszyscy ludzie są do siebie podobni. To mnie trochę nudzi. Lecz jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki – tak różne od innych. Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu...
Lis zamilkł i długo przypatrywał się Małemu Księciu.
  • Proszę cię... oswój mnie – powiedział.
  • Bardzo chętnie – odpowiedział Mały Książę – lecz nie mam dużo czasu. Muszę znaleźć przyjaciół i nauczyć się wielu rzeczy.
  • Poznaje się tylko to, co się oswoi – powiedział lis. – Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie  nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela oswój mnie!
  • Jak to się robi? – spytał Mały Książę.
  • Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siądziesz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej...
Następnego dnia Mały Książę przyszedł na oznaczone miejsce.
  • Lepiej jest przychodzić o tej samej godzinie. Gdy będziesz miał przyjść na przykład o czwartej po południu, już o trzeciej zacznę odczuwać radość. Im bardziej czas będzie posuwać się na przód, tym będę szczęśliwszy. O czwartej będę podniecony i zaniepokojony: poznam cenę szczęścia! A jeśli przyjdziesz nieoczekiwanie, nie będę mógł się przygotować... Potrzebny jest obrządek.
  • Co znaczy „obrządek”? – spytał Mały Książe.
  • To także coś całkiem zapomnianego – odpowiedział lis.
  • Dzięki obrządkowi pewien dzień różni się od innych, pewna godzina od innych godzin. Moi myśliwi, na przykład, mają swój rytuał. W czwartek tańczą z wioskowymi dziewczętami. Stąd czwartek jest cudownym dniem! Podchodzę aż pod winnice. Gdyby myśliwi nie mieli tego zwyczaju w oznaczonym czasie, wszystkie dni byłyby do siebie podobne, a ja nie miałbym wakacji.
W ten sposób Mały Książę oswoił lisa. A gdy godzina rozstania była bliska, lis powiedział:
  • Ach, będę płakać!
  • To moja wina – odpowiedział Mały Książę – nie życzyłem ci nic złego. Sam chciałeś, abym cię oswoił...
  • Oczywiście – odparł lis.
  • Ale będziesz płakać?
  • Oczywiście.
  • A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu?
  • Zyskałem coś ze względu na kolor zboża – powiedział lis, a później dorzucił: - Idź jeszcze raz zobaczyć róże. Zrozumiesz wtedy, że twoja róża jest jedyna na świecie. Gdy przyjdziesz pożegnać się ze mną, zrobię ci prezent z pewnej tajemnicy.
Mały Książę poszedł zobaczyć się z różami.
  • nie jesteście podobne do mojej róży, nie macie jeszcze żadnej wartości – powiedział różom. – Nikt was nie oswoił i wy nie oswoiłyście nikogo. Jesteście takie, jakim był dawniej lis. Był zwykłym lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz zrobiłem go swoim przyjacielem i teraz jest dla mnie jedyny na świecie.
Róże bardzo się zawstydziły.
  • Jesteście piękne, lecz próżne – powiedział im jeszcze. – Nie można dla was poświęcić życia. Oczywiście moja róża wydawałaby się zwykłemu przechodniowi podobna do was. Lecz dla mnie ona jedna ma większe znaczenie niż wy wszystkie razem, ponieważ ją właśnie podlewałem. Ponieważ ją przykrywałem koszem. Ponieważ ją właśnie osłaniałem. Ponieważ właśnie dla jej bezpieczeństwa zabijałem gąsienice (z wyjątkiem dwóch czy trzech, z których chciałem mieć motyle). Ponieważ słuchałem jej skarg, jej wychwalań się, a czasem jej milczenia. Ponieważ... jest moją różą.
Powrócił do lisa.
  • Żegnaj – powiedział.
  • Żegnaj – odpowiedział lis. A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
  • Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu – powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.
  • Twoja róża ma dla Ciebie tak wielkie znaczenie, ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu.
  • Ponieważ poświęciłem jej wiele czasu... – powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.
  • Ludzie zapomnieli o tej prawdzie – rzekł lis. – Lecz tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę. Jestem odpowiedzialny za moją różę... – powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.”
[...]
  • jestem zadowolony, że udało ci się naprawić samolot. Będziesz mógł powrócić do siebie.
  • Skąd wiesz?
Właśnie miałem zamiar mu powiedzieć, że mimo wszystko udało mi się naprawić motor. Nie odpowiedział na moje pytanie, lecz rzekł:
  • Ja także dzisiaj wracam do siebie... – A po chwili, pełen smutku, ciągnął: - To znacznie dalej... i znacznie trudniej...
Czułem, że dzieje się coś niezwykłego. Ściskałem go mocno w ramionach, lecz mimo to wydawało mi się, że zsuwa się pionowo w przepaść, z której nie będę mógł go wyciągnąć... Wzrok miał poważny, zagubiony w dali.
  • Mam twojego baranka. I mam skrzynkę dla niego... I mam kaganiec...
Uśmiechnął się smutno. Długo czekałem. Wyczuwałem, że powoli ożywia się.
  • Mały przyjacielu, bałeś się...
Bał się, na pewno. Zaśmiał się cichutko:
  • Dzisiejszego wieczoru będę się bał znacznie bardziej...
I znowu zmroziło mnie przeczucie czegoś nieodwołalnego.
Nie słyszeć więcej jego śmiechu – ta myśl mnie zadręczała.
Ten śmiech był dla mnie jak studnia na pustyni.
  • Mały przyjacielu, chcę usłyszeć twój śmiech...
Odpowiedział:
  • Tej nocy mija rok. Moja gwiazda znajduje się dokładnie nad miejscem, gdzie spadłem rok temu...
  • Mały przyjacielu, prawda, to był tylko zły sen o żmii, o spotkaniu i o gwieździe...
Nie odpowiedział na moje pytanie.
  • Tego, co najważniejsze, okiem zobaczyć nie można...
  • Oczywiście.
  • To samo jest z kwiatem. Jeśli kochasz kwiat, który znajduje się na jednej z gwiazd, jakże przyjemnie jest patrzeć w niebo.
Wszystkie gwiazdy są ukwiecone...
  • Oczywiście...
  • To samo z wodą. Ta, której dałeś mi się napić, była jak muzyka. Z powodu bloku i liny... Przypominasz sobie... była tak dobra...
  • Oczywiście.
  • Nocą będziesz oglądać gwiazdy. Moja jest zbyt mała, abym mógł pokazać ci, gdzie jest. To lepiej. Moja gwiazda będzie dla ciebie jedną spośród wielu gwiazd... Dlatego przyjemnie ci będzie patrzeć na gwiazdy. Każda z nich będzie twoim przyjacielem. Chcę ci zrobić prezent.
Zaśmiał się znowu.
  • Mały przyjacielu! Mały przyjacielu, twój śmiech sprawia mi tyle radości!
  • To właśnie będzie mój prezent... W zamian za wodę...
  • Nie rozumiem...
  • Gwiazdy dla ludzi mają różne znaczenie. Dla tych, którzy podróżują, są drogowskazami. Dla innych są tylko małymi światełkami. Dla uczonych są zagadnieniami. Dla mego Bankiera są złotem. Lecz wszystkie te gwiazdy milczą. Ty będziesz miał takie gwiazdy, jakich nie ma nikt.
  • Co chcesz przez to powiedzieć?
  • Gdy popatrzysz nocą w niebo, wszystkie gwiazdy będą się śmiały do ciebie, ponieważ ja będę mieszkał na jednej z nich. Twoje gwiazdy będą się śmiały.
I zaśmiał się znowu.
  • A gdy się pocieszysz (zawsze się w końcu pocieszamy), będziesz zadowolony z tego, że mnie znałeś. Będziesz zawsze mym przyjacielem. Będziesz miał ochotę śmiać się ze mną. Będziesz od czasu do czasu otwierał okno – ot, tak sobie, dla przyjemności. Twoich przyjaciół zdziwi to, że śmiejesz się, patrząc na gwiazdy. Wtedy im powiesz: „Gwiazdy zawsze pobudzają mnie do śmiechu„. Pomyślą, że zwariowałeś. Zrobiłem ci brzydki figiel.
I znowu się zaśmiał.
  • To tak, jakbym ci dał zamiast gwiazd mnóstwo małych dzwoneczków, które potrafią się śmiać.
Śmiał się ciągle. Po chwili spoważniał.
  • Tej nocy... wiesz... nie przychodź...
  • Nie opuszczę cię.
  • Będę robił wrażenie cierpiącego... będę wyglądał tak, jakbym umierał. O, tak! Nie przychodź patrzeć na to, nie warto.
  • Nie opuszczę cię.
Zaniepokoił się.
  • Mówię ci to także... z powodu żmii. Nie chcę, żeby cię ukąsiła. Żmije są złośliwe. Mogą ugryźć dla przyjemności.
  • Nie opuszczę cię.
[...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz