niedziela, lipca 29, 2007

Czasy bez lodówek ... czyli wspomnienia moich rodziców

Moi rodzice to Maria i Bronisław Wareccy. Mama jest częstochowianką, wspaniałą kobietą, a poniższe słowa są zbyt słabe by namalować nimi jej obraz ...




Być tak silną jak Ty,
pomocną jak Ty,
wspaniałą i pełną uczucia,
wytrwałą do końca
i z pełni serca kochającą
czy kiedyś mi się uda?
DZIĘKUJĘ CI MAMUŚ

Natomiast tato ...
przyjechał na tereny Polski ze wschodu, z Glinian. Pamiętam jak w dzieciństwie zawsze na dobranoc opowiadał mi wspaniałe bajki ... nigdy tego nie zapomnę. Potem, gdy już stałam się starsza, na miejsce bajek weszły jego wspomnienia i bogate doświadczenia związane z Kresami, zwłaszcza lata 1939-1944 r. Hmm ... to zdanie niestety nie jest tak do końca prawdziwe, przedstawia raczej moje "życzenie", w tym sensie, że wcale tak wiele nie opowiadał o swojej młodości o Kresach, a chciałabym, żeby tak było. Więcej opowiadań usłyszałam od mojej cioci Sodonki, a bardzo dużo od Pana Zygmunta Ostrowskiego (sąsiada  "przez płot" mojego taty z czasów Gliniańskich). Udało mi się jednak zachować w pamięci te nieliczne z jego opowiadań, które usłyszałam.

Dzieciństwo na Kresach, ucieczka wraz z rodzicami i rodzeństwem do Polski i początek nowego. Ślub z moją mamą i przeprowadzka w okolice Tarnowa. Można powiedzieć, że połączyli w jedno różną tradycję i kulturę i historie ich życia.

Temawa:
Rozmowa z moimi rodzicami wywiązała się podczas dyskusji po przeczytaniu rozmowy Piotra Binkota i Roberta Makłowicza. - (wywiad magazynu "Mówią Wieki" - Z widelcem do Europy), a właściwie kilku "pikantnych słów", które od razu zwracają uwagę czytelnika ... Robert Makłowicz:
"Kuchnia współczesna tworzyła się wraz z kształtowaniem się nowej grupy społecznej - inteligencji. Tak naprawdę kuchnia w naszym rozumieniu tego słowa pojawiła się na przełomie XVIII i XIX wieku. Wszystko, co było wcześniej, dla nas byłoby kompletnie niejadalne. Jeśli chcielibyśmy sięgnąć po przepisy z Compendium Ferculorum albo receptury jegomości Tremo, okazałoby się, że są to rzeczy dzisiaj zupełnie nie do spożycia. Znam jedynie kilka przepisów polskich z epoki pregastronomicznej, które dałoby się dziś z powodzeniem przyrządzić, np. ćwikłę według Mikołaja Reja czy gramatkę. Ujmując rzecz lapidarnie, najczęściej ludzie posilali się wtedy zgniłym mięsem. Z tego powodu (...)"

Fot. Marcin Pypłacz
Na zdjęciu Maria Warecka

Maria:
Lodówki wtedy nie było ... dawniej, jeszcze do lat 60-tych nie były powszechnie używane, natomiast do konserwacji potraw używano np. piwnic, studni albo wiader z zimną wodą, aby środkom spożywczym zapewnić niską temperaturę.
Pamiętam, że w kuchni zawsze stała miseczka, w której zmieniało się kilka razy na dzień wodę. W miseczce tej pływała osełka masła.
Duże trudności sprawiało przechowywanie mięsa i jego przetworów, dla zabezpieczenia przed psuciem świeże mięso od razu poddawało się obróbce - gotowaniu i smażeniu.
Więcej pracy i nieprzespanych nocy miały również mamy małych dzieci, gdyż pokarm dla niemowląt był sporządzany co 3 godz. na świeżo, aby nie doprowadzić do psucia a w konsekwencji zatrucia dzieci.

Wakacje w Karpaczu
W Karpaczu, koło Jeleniej Góry w latach 50-60-tych, gdy jeździliśmy tam z dziećmi do wujka Michała spostrzegłam, jak gospodynie domowe przechowywały żywność. Wtedy to było takie naturalne, lecz dzisiaj może stanowić ciekawostkę. Do dziś pamiętam "niby studnię" przykrytą daszkiem, a było to poprostu źródełko, które płynęło dalej strumykiem. Woda w niej była lodowata. Ciocia Marysia zawsze wynosiła do niej mleko w konwi i mięso szczelnie zamknięte.

Lata okupacji w Częstochowie
Jako mała dziewczynka obserwowałam moją mamę - kobietę z miasta, która w dobie kiedy nie było lodówek i zamrażarek musiała dbać o wyżywienie rodziny. Zakupy artykułów spożywczych robione były w małych ilościach z myślą o dniu bieżącym, natomiast gdy nabiał lub wędliny zostawały to na drugi dzień były smażone. Jedynie smalec był dłużej trzymany w kamiennym garczku.

Fot. Marcin Pypłacz
Na zdjęciu Bronisław Warecki
Natomiast zwyczajem teściowej ...

... była konserwacja białego sera (twarogu). Konserwowany był w kamiennym garczku, bądź dębowej beczułce z dosyć dużą ilością soli (jednak tak by ser nie został przesolony). Ser ten był odciskany z serwatki, solony do smaku i w dębowej beczułce rozkładany równymi warstwami. Następnie ser ten był przykrywany białą serwetką, przyciskany dębowymi krążkami i obciążany kamieniami. Na wierzch wlewana była do całkowitego przykrycia osolona woda. Co pewien czas woda była zmieniana, a serwetka przepłukana aby ser nie zapleśniał i tak zakonserwowany mógł stać nawet całą zimę.


Bronisław:

W beczkach było również przechowywane marynowane mięso, również obciążane kamieniem i zalewane zalewą.
Beczki były dębowe lub z innego liściastego drzewa, iglaste nie nadawało się, gdyż śmierdziało żywicą, natomiast z liściastych nie używano do wyrobu beczek również olchy, ze względu na barwiące i psujące smak, zmieniające aromat mięsa soki.

Tak zakonserwowana żywność często pozwalała przetrwać okresy głodu i przeprowadzania letnich prac polowych, gdyż z powodu temperatury (czasy bez lodówek!) nie było możliwości wygodnego przechowania przez dłuższy czas wcześniej przyrządzonych potraw.

Wędliny były wieszane na strychu koło komina, gdzie podlegały zasuszeniu. Przed spożyciem były myte, moczone i gotowane w barszczu szczawiowym lub w botwince.



Temawa:
moja mama do dziś opowiada rodzinną anegdotę, gdy tato zadowolony przyniósł suszony salceson .... który z wysuszenia jednak w środku był częściowo już pusty.

Bronisław:


W Glinianach na Ukrainie, potem w Dąbrowie Tarnowskiej były znane bańki "wirówki" ze szklaną wstawką i kranikiem na dole. Do baniek wlewano mleko następnie spuszczano je wykorzystując kranik. Gdy przez wmontowaną w bańce szybkę było widać, że została już sama śmietana, wylewano ją do osobnego naczynia.


Temawa:
Zwyczaje opisane powyżej, zostały wyparte przez technikę i nowe technologie przetwarzania żywności, natomiast wspomnień moich rodziców mogłabym spisać jeszcze bardzo wiele.

Udostępnij

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz