niedziela, stycznia 01, 2012

staronoworoczne nastroje

I się zaczął Nowy Roczek 2012... ale tak jakby nic specjalnego się nie stało. Czuję, że chciałabym coś napisać, ale myśli lekko rozmyte, ładują mi się do głowy, jedna na drugie nakładają, plątają, cała ich masa.... spróbuję jednak... więc...

Planów pełno, ale nie nowych, lecz pragnę kontynuować te z roku poprzedniego, ba, z lat minionych. Nowy Rok = nowe plany? ech nie, aktualnie wogóle tego nie czuję. Choć mam trzy postanowienia drobne, bardzo drobne, ale chcę je zrobić, gdyż sądzę, że uwolni się wtedy moja psychika od "nich" tj. od myśli, a mam na myśli myśli uporczywe, że jest coś czego jeszcze nie zrobiłam, że są prace, dzieła niezakończone. Bynajmniej jednak nie są to postanowienia noworoczne, lecz odkładane już od pół roku z dnia na dzień.

Jak spędziłam Sylwestra? tak sobie, jeździłam najpierw po mieście Tarnowie i okolicach, trochę w celu, a w zasadzie bez celu, szwędając się ulicami, albo siedząc w moim oplu i obserwując ludzi, ot tak sztuka dla sztuki. Przyznam się, że nie specjalnie lubię te dni. Kiedy uświadamiam sobie, że czas mija, koniec życia się zbliża, a ja wciąż mam wiele rzeczy nie zrobionych i wciąż wiele planów nie zrealizowanych, starych rzeczy i starych już planów. Złe to, lecz i dobre jednocześnie, gdyż wciąż mam po co żyć... łoj... taka wielka sprawa, a tak lekko to mi się napisało. Wolałabym, żeby tych planów było choćby więcej, ale nowszych, a nie cięgle tych samych.

Zapytasz dlaczego tak się szwędałam? Ot po prostu tak miałam. Nie jest tak, że nie miałam z kim go spędzić, mam rodzinę, mam przyjaciół, dobrych znajomych, dobrego znajomego (a przynajmniej tak mi się wydaje, choć czasami człowiek jest w przekonaniu błędnym), ale ot, tak tym razem miałam, czułam potrzebę jeżdżenia w celu, bez celu, patrzenia, obserwowania, myślenia o sobie, o wszystkim i o niczym, znaleźć Reksa, czuć nogę na "gazie", kierownicę w ręku. Ulice nocą, kiedy jestem w moim samochodzie są bardzo "moje", mam wtedy nieodpartą chęć jechać gdzieś, aż po kres..., nie koniecznie śpiesząc się. Lubię dźwięki nocy, gdzieś w oddali szczekanie psa lub odgłosy jadących ciężarówek, zabrać czekającego stopowicza, czasami nadłożyć drogi, byle jeździć, jeździć, jeździć. Mój samochód daje mi poczucie, że mam coś swojego, czyżby poczucie bezpieczeństwa? Narzędzie i środki do osiągnięcia celów? Przyspieszenie? A może psychologiczne złudzenie?

Dzisiaj jest niedziela 1 stycznia 2012 roku... jutro jest poniedziałek 2 stycznia 2012 roku... ot zwykły fakt, przyszedł nie nowy, lecz kolejny rok 2011+1 ech - Szczęśliwego Roku 2012!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz